Posty

Wspomnienia: Iskierka

  Zjawisko. Początkowo pojawiała się tuż przy tobie lub za szybą z pleksi, z martwym uśmiechem i oczami bez życia wpatrzonymi w ciebie. Nie mówiła. Kładła dłoń na przezroczystej powierzchni, chyba w geście pozdrowienia. Stając na środku przejścia klękała nieoczekiwanie, wznosząc ręce. Nie słysząc jeszcze barwy jej głosu widziałam teksturę jej skóry na udach kiedy, chyba nieświadomie, przy szerszej publiczności postanowiła się rozebrać.  Podobno niektórych pacjentów opluła, leki przyjęte wieczorem zwymiotowała, ale mnie udało się ją odprowadzić do pokoju. Czułam jej delikatny dotyk na szyi kiedy głaskała mój tatuaż. Bałam się, jednocześnie wiedząc, że nie zrobi mi krzywdy. Widziałam jak z uciekającymi pod powieki źrenicami szła oparta o ścianę, mając usta wyschnięte na wiór i język wysunięty na dolnej wardze. Szeptała, że chce do nieba i żeby jej zaufać. Tego dnia udało mi się z nią pierwszy raz porozumieć. Kolejne dni przyniosły coraz pewniej wypowiadane słowa, nadal szeptem, ale zrozu

14. Ostatnie chwile za murami i pierwsze wrażenia z wolności

  Mała słodka łajza sobie poszła, będę tęsknić, ale rozpiera mnie radość, że poszła z uśmiechem. Chwilę później dowiedziałam się, że dla mnie szykują wypis już kolejnego dnia. Czułam się jakbym pakowała walizki po bardzo długich wczasach i wracała do domu. Domu, który nie kojarzy mi się z wytęsknioną przystanią, tylko niepewnym i lekko zapomnianym miejscem. Co mnie tam czeka? Co się zmieniło? Jak się odnajdę w nie mając planu dnia, może i nudnego, ale pozbawionego jakichkolwiek ruchów z mojej strony? Ot, pyk i ktoś mi szykuje leki. Pyk i nadchodzi gotowy posiłek. Pyk i nic nie musisz. Ktoś Cię weźmie na rozmowę, ktoś zaproponuje zajęcia terapeutyczne. Resztę dnia wypełniały czynności zastępcze- sen z nudów, gry czy kolejna kawa i papierosy.  Gdy piszę to teraz jest 7:40 i leżę w swoim łóżku. Myślę o tym, że za chwilę wezmę leki i rozmyślam nad snem, który niepokoił mnie tej nocy. Byłam w nim przerażona powrotem do pracy, w której panował chaos, tłok i pełne jadu i szyderstwa komentarze

13. Za murami, zlepek zdarzeń

Poczułam spokój. Jak mały ptaszek przyleciał do mnie na krótkim, mroźnym spacerze dookoła podwórka szpitalnego. I trwa, trwa jako zawieszona melancholia, lekko roztrzepana, bez długiego ciągu myślowego, bez rozpamiętywania czy planowania.   Melancholia. Kiedyś utożsamiałam ją że smutkiem. Nawet jeśli ma wspólne korzenie, to jednak jest inna. Zastanawiam się czy da się przemienić smutek w poczucie melancholii właśnie.  Dzień później ogarnia mnie euforia i jest zbyt intensywna. Czuję że błyszczę, ale po takiej błyszczacej fazie zjeżdżam w dół brokatową zjeżdżalnią. Chociaż teraz to mocno łapię, nazywam, ściskam żeby poznać całą strukturę. Może uda mi się zatrzymać na którymś piętrze i nazwać kolejny etap nie tracąc swojego puszystego, delikatnego spokoju. Kilka dni później nie mam powodów by chociaż troszeczkę błyszczeć jak poprzednio. Zalewa mnie smutek i wstyd, ale są jak deszcz. Ulewny, ale oczyszczający. Dalej silnie czuję miękkość i poćwierkiwania mojego spokoju.  Jestem spokojna. J

12. Za murami

d z i e ń  4 7  - panie lekarz, błagam. Ciut więcej tej czerwonej tabletki. Po niej mi tak miękko w głowie i w rękach, na suficie nawet.  I kogo ja chcę oszukać? Tak mi po niej miękko, że im więcej jej dostaje tym mniej mówię, a myśli wciąż te same.  Będę mieć urodziny w szpitalu, a być może z końcem stycznia mnie wykopią, bo przestałam odrywać każdy ostry przedmiot jaki znajdę, czy to pleksi z antyramy czy obudowa z długopisu.  Mam już prawie 35 lat i dowiedziałam się o sobie wielu nowych rzeczy. Na przykład tego, że moja głowa już 20 lat temu wołała o pomoc w ten sam sposób co teraz oraz, że popisowo potrafię spierdolić sobie i innym życie w trybie zdalnym, ostrym i zamkniętym.  Pani Bola z najbardziej irytującej osoby na oddziale przeistoczyła się w ostoję spokoju i małych radości. Dzieją się rzeczy dziwne, zamykam się w bąblu milczenia i unikania każdego, nawet najmniejszego kontaktu. Im mocniejszy bąbel tym mocniej dobija się do niego Wszechkurwawiedza. Zamiatając ruchem zamaszyst

11. Za murami

  Ktoś przyrównał moją sytuację i aktualne położenie do bycia bohaterem powieści, to bycie poza rzeczywistością. Jak dla mnie to powieść o zamknięciu w nieczasie, z całym piekłem wewnątrz głowy. Nic ciekawego... Nie wiem który dzień tygodnia dzisiaj jest. Nie znam daty, choć wczoraj podobno kończył się rok. Jaki rok? To kolejny dzień taki jakich wiele. I tak nie mam punktu odniesienia by móc to policzyć. W głowie coraz głośniej syczą głosy o poddaniu się i spłynięciu czerwoną falą prosto z tętnicy, doprawionej sporą dawką opioidów. Fantazjuje o tym czy zdążyliby mnie odratować. Czy ktoś zauważyłby, że ciało pod kołdrą jest już zimne?  Nieprzyjazne głosy przerywa bulgot czajnika przy którym stoję czekając, aż będę mogła zaparzyć kawę. Uświadamiam sobie, że tuż obok siedzi i głosi nowa kapłanka. Misjonarka? Głosi, że każdy kto wierzy ma obowiązek głosić. Ona akurat ochoczo ten obowiązek wypełnia.  Sunę pośród dołów i kamieni, gór z głębokimi  jaskiniami oraz kotlin. Góry charczą głosami

10. Za murami z każdej strony

Czekałam. Czekałam na święta. Ale nie dlatego, że światełka, że prezenty i micha pierogów. Czekałam bo przede mną jawiły się trzy dni wolności, po 5 tygodniach zamknięcia i patrzenia w te same ściany. Dawno nie czułam się tak źle, jak tchórz, jak szczur uciekający z okrętu. I, o ironio, pisząc to słucham aranżacji wiersza Baczyńskiego, zaśpiewanej aranżacji, o wolności. Czerwień zerwać z kwiatów polnych, chce być wolny. Ja kraty ciężkie chce zrywać, stanąc w oknie i poszybować ku wolności roztrzaskując się na resztkach cegieł lub nabrać w skrzydła wiatru i poszybować. I dokąd? Tam gdzie byłam, gdzie kocham, ale nie mogę spojrzeć w oczy, bo wina spała mnie w niemocy?  Bo tak bardzo chcę zostać, ale nie umiem nie myśleć o wszystkich wytrychach które pochowałam?  Gdzie bodźce emocjonalne przygniatają mnie mocniej niż świąteczne piosenki i migoczące lampki. Gdzie siedzę wśród ukochanej rodziny, spuszczam głowę i toczę po policzku łzę, która swoim śladem, jak piórem, pisze "Przepraszam

9. za murami

  Ostatni dzień przed przepustką do domu. Po ponad miesiącu zamknięcia w bańce bez bodźców, z całym przekrojem zachowań nietypowych, wyjdę do świata puchnącego od dźwięków, kolorów, ludzi. Ciekawe, czy będę wracać w zawiązanych sznurówkami butach? Boję się tego, jednocześnie czując ekscytację. Będę mogła opowiedzieć mnóstwo ciekawych rzeczy, przytulić małego człowieka mocno, za te wszystkie dni kiedy mnie nie było. Będę musiała wytłumaczyć, że jeszcze nie, jeszcze na chwilkę mama musi zniknąć. Będę musiała zmierzyć się z nieuniknionym- brakiem jednego z krzeseł przy stole.  Z wyrzutami sumienia kiedy spojrzę rodzeństwu w śmiertelnie zmęczona twarz. Będę mogła ubrać się w coś innego niż rozciągnięte legginsy i pomalować się masą brokatu.  Będę mogła kochać się stęskniona zbierając podniecenie tych wszystkich jednakowych dni. Czuję że to dużo. Ale świadomie chce zmierzyć się z tym, czy udźwignę ten ogrom emocji, sytuacji i zdarzeń.  Chciałabym, na zawołanie, dostać uspokajającą dawkę ben