14. Ostatnie chwile za murami i pierwsze wrażenia z wolności

 Mała słodka łajza sobie poszła, będę tęsknić, ale rozpiera mnie radość, że poszła z uśmiechem.

Chwilę później dowiedziałam się, że dla mnie szykują wypis już kolejnego dnia. Czułam się jakbym pakowała walizki po bardzo długich wczasach i wracała do domu. Domu, który nie kojarzy mi się z wytęsknioną przystanią, tylko niepewnym i lekko zapomnianym miejscem. Co mnie tam czeka? Co się zmieniło? Jak się odnajdę w nie mając planu dnia, może i nudnego, ale pozbawionego jakichkolwiek ruchów z mojej strony? Ot, pyk i ktoś mi szykuje leki. Pyk i nadchodzi gotowy posiłek. Pyk i nic nie musisz. Ktoś Cię weźmie na rozmowę, ktoś zaproponuje zajęcia terapeutyczne. Resztę dnia wypełniały czynności zastępcze- sen z nudów, gry czy kolejna kawa i papierosy. 

Gdy piszę to teraz jest 7:40 i leżę w swoim łóżku. Myślę o tym, że za chwilę wezmę leki i rozmyślam nad snem, który niepokoił mnie tej nocy. Byłam w nim przerażona powrotem do pracy, w której panował chaos, tłok i pełne jadu i szyderstwa komentarze. Nikt nie stanął po mojej stronie kiedy zapominałam co gdzie leży, jakie receptury powinnam znać i kiedy raz za razem siarczysty policzek poczucia winy lądował na moim, i tak już pokiereszowanym, sumieniu. Winy nie tylko mojej, ale o tym każdy jakoś zapominał. Jedynym rozwiązaniem jakie widziałam było rozległe rozcięcie nadgarstka i wezwanie pogotowia wiedząc, że dostanę sporą dawkę uśmierzających ten wewnętrzny ból benzodiazepin.  

Ale to był sen. Leżę teraz we własnym łóżku i tęsknie za wieczorami kiedy układałam puzzle z Rodzynkiem i przeklinaliśmy ten pomysł jednocześnie nie mogąc się oderwać od szukania malutkich, podobnych do siebie elementów. Tęsknię za palarnią śmierdzącą zgaszonymi w słoiku petami, w której wczesnym rankiem odpalałam papierosa za papierosem i popijałam kawą pełną fusów. Tam toczyły się trudne rozmowy przeplatane śmiechem i łzami wariatów. 

Zakończyłam jakiś etap i doskonale wiem, że to początek. Nie wróciłam zdrowa i sprawna. Boję się kolejnego kroku, ale wiem, że bez niego wrócę z podkulonymi ogonem tam gdzie byłam lub przywiezie mnie tam karetka pogotowia, prosto z toksykologii.

Odpowiedzialność za własne życie jest piekielnie trudna jeśli jesteś przekonany, że to życie jest niewiele warte. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami