Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2023

3. za murami

  Leżę niczym worek mięsa, z lekko pulsującymi trzewiami. Słyszę tętno w rytm którego obraca się nade mną sufit. Jestem centrum swojego wszechświata zamkniętym w klatce własnych kości. Otaczam się bąblem w którym mogę się odbijać. Obracać. Plum! i z lepkim mlaśnięciem opaść na skałę i pofrunąć w innym kierunku, bez kontroli.

2. za murami

  Rozbójczyni od trzech dni nie rozplotła kitki. Co jakiś czas zerkam tylko czy żyje, bo jest sinoblada i śpi. Teraz oddycha. Wędrująca robi się coraz... W sumie nie wiem. Rozkrusza lekko twardą, groźną skorupę. Coś powie. Coś odpowie. O coś poprosi. Z wielkim hukiem objawiła mi się Córa Trójcy Świętej, klękając przed mężem myśląc, że oto sam pan Jezus stoii przy moim łóżku. Odbyła też pielgrzymkę na kolanach po wieczorną dawkę leków. Teraz już nic nie mówi, ale zawsze ma plecak, może pielgrzymka nadal trwa. Jestem pośród skomplikowanego przekroju osobowości. Patrzę, słucham, obserwuję, nie wchodzę w drogę. Jednak jest jedna, nie dająca mi spokoju zjawa. Zjawa. Zjawa pojawia się wszędzie, bezszelestnie. Boso. Z palcami stóp wykręconymi pod nierzeczywistymi kątami, z paznokciami jak suche gałęzie modrzewia. Obleczona w delikatny róż koszulki, z włosami niczym misternie splecione gniazdo zaskakuje cię podczas posiłku łypiąc czy coś zostawisz. Wyrasta przy twoim łóżku i grzecznie pyta o k

za murami

  Budynek jest wielki i stary jak ziemia pod nim. Chyba nigdy nie widział farby, świeżego tynku, uszczelki na pordzewiałych rurach. Słysząc inny niż dotychczas adres wyobrażałam sobie nowy, dobudowany czy odświeżony, cały kompleks czy mały blok. Ale to dalej ten sam, to dalej ######.  Wyobrażałam sobie też, że porozmawiam. Izba przyjęć wysłucha wszystkiego co mam do powiedzenia i wyjdę ze skierowaniem. Proszę w trybie pilnym, na cito potrzebny oddział. Nie tak w mojej głowie się to rozegrało, nie zabierali mi rzeczy, nie kazali wszystkiego wyciągać, pozwoliliby wyjść przed oddział się pożegnać.  A wpadłam w przestrzeń między zębami które gryzą i żołądkiem który trawi. Bez mojego kamyka na sznurku i bez kapci. Tam gdzie wędrują duchy. Przemierzając kilometry korytarzy skrzypią podłogą. Skrzypią im spojrzenia. Skrzypią wykrzywione palce i głos ohydnym skrzekiem, ledwo słyszalnie.  Zimno mi. Schowana pod kołdrą wdycham zapach starych papierosów. Słucham ścian. Patrzę na kogoś kto kiwa się

Mama z kalendarza cz III ostatnia

  Mama zdaje się zanurzać w tym błocie i z każdą kolejną kałużą coraz bardziej się denerwuje. Próbuje czyścić bure plamy i rozmazuje je coraz bardziej i nie widać już nic z małego płomyczka który w niej świecił, nie czuć zapachu słodkiego mleka.  Plamy schną z każdym cieplejszym dniem zostawiając skorupę, która kruszy się z przy najmniejszym ruchu. Marzec niesie wiosnę, w którą mama nie może wskoczyć przez przeszkodę z błotnego pyłu. Strąca ją, zamiata, ale nawet lekki powiew wznieca fragmenty zaschniętej zimy, które osiadają jej na włosach i wpadają do oczu.  Jest taka zmęczona. Czeka na deszcz, który zmyje to wszystko pozwalając odetchnąć czysta wiosenną pogodą. Tylko deszcz taki już jest, że mamę płoszy. Boi się go i odgarniając mokre kosmyki pada wycieńczona i nikt nie wie, nawet ona, czy to jeszcze płaczą chmury czy już mama.  Nie da się przewidzieć kiedy będzie zbyt zmęczona żeby się obudzić. Czasem mruczy wilgotnym szeptem, że nikt nie zasługuje na taką słabą mamę. Nawet jeśli j