13. Za murami, zlepek zdarzeń

Poczułam spokój.

Jak mały ptaszek przyleciał do mnie na krótkim, mroźnym spacerze dookoła podwórka szpitalnego. I trwa, trwa jako zawieszona melancholia, lekko roztrzepana, bez długiego ciągu myślowego, bez rozpamiętywania czy planowania. 

Melancholia.

Kiedyś utożsamiałam ją że smutkiem. Nawet jeśli ma wspólne korzenie, to jednak jest inna. Zastanawiam się czy da się przemienić smutek w poczucie melancholii właśnie. 


Dzień później ogarnia mnie euforia i jest zbyt intensywna. Czuję że błyszczę, ale po takiej błyszczacej fazie zjeżdżam w dół brokatową zjeżdżalnią. Chociaż teraz to mocno łapię, nazywam, ściskam żeby poznać całą strukturę. Może uda mi się zatrzymać na którymś piętrze i nazwać kolejny etap nie tracąc swojego puszystego, delikatnego spokoju.


Kilka dni później nie mam powodów by chociaż troszeczkę błyszczeć jak poprzednio. Zalewa mnie smutek i wstyd, ale są jak deszcz. Ulewny, ale oczyszczający. Dalej silnie czuję miękkość i poćwierkiwania mojego spokoju. 

Jestem spokojna. Jestem spokojna, melancholijna i wiem co zrobić żeby już nie musieć znać tych wszystkich nazw i pokręconych zasad. Posyłam trochę uśmiechów, ubieram swoją zbroję, mgliste pożegnania.

Jedna, druga, trzecia i dziewiąta. Pastylki które, mam nadzieję, zapewnią mi długi, spokojny sen z którego się nie obudzę. Jak naiwną można być!

Czuję dreszcze i zimno, boję się tego. Wyznaje pielęgniarkom wszystkie winy, każda krzywdę i każdą tabletkę wyznaję. Orbituje coraz bardziej, zamiast wymiotów lecą łzy. Zamiast kojącego snu wielka spirala wewnątrz czaszki. "Kroplówką panią wypłuczemy" słyszę i czuję jak Truskawkowe Ciastko lokuje się w moich nogach na łóżku. Leżę ledwo przytomna płacząc, że nawet porządnie zabić się nie umiem. A kroplówka kap kap kap. I wymiana, następna kap, kap, kap. A mi wstyd, tak potwornie wstyd.

Bo nie umiem wyzdrowieć.

Bo spierdoliłam życie sobie i innym, którzy cierpią przez moje decyzje.

Bo nie umiem się zabić raz a porządnie. 

I tak strasznie dziękuje za wsparcie tu, na miejscu, że aż boli. Nie tak mocno jak słowa personelu medycznego, ale boli ze wzruszenia. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami