9. za murami

 Ostatni dzień przed przepustką do domu. Po ponad miesiącu zamknięcia w bańce bez bodźców, z całym przekrojem zachowań nietypowych, wyjdę do świata puchnącego od dźwięków, kolorów, ludzi. Ciekawe, czy będę wracać w zawiązanych sznurówkami butach?

Boję się tego, jednocześnie czując ekscytację. Będę mogła opowiedzieć mnóstwo ciekawych rzeczy, przytulić małego człowieka mocno, za te wszystkie dni kiedy mnie nie było. Będę musiała wytłumaczyć, że jeszcze nie, jeszcze na chwilkę mama musi zniknąć.

Będę musiała zmierzyć się z nieuniknionym- brakiem jednego z krzeseł przy stole. 

Z wyrzutami sumienia kiedy spojrzę rodzeństwu w śmiertelnie zmęczona twarz.

Będę mogła ubrać się w coś innego niż rozciągnięte legginsy i pomalować się masą brokatu. 

Będę mogła kochać się stęskniona zbierając podniecenie tych wszystkich jednakowych dni.

Czuję że to dużo. Ale świadomie chce zmierzyć się z tym, czy udźwignę ten ogrom emocji, sytuacji i zdarzeń. 

Chciałabym, na zawołanie, dostać uspokajającą dawkę benzodiazepiny i odcinać się kiedy zajdzie taka potrzeba. 

Ogarnia mnie ból. Nie mogąc się pożegnać z babcią szukam jej w starszych pacjentkach. Czasami jest to babcia z budyniu, trzęsąca się miękka nieświadomość. Innym razem jest to Mysia Pani, która pozwoli się przytulić i odprowadzić do łózka kiedy jest słaba. Jednak widzę babkę również w Pani Boli, chrząkającej co chwilę, opowiadającej o przeganianiu niemców i zapewniającej, że da wszystkim podwyżki, bo to wszystko jest jej. To uosobienie tej bardziej irytującej strony babci, ale! Któż nie ma w sobie ciemniejszej czy złośliwej cząstki? Jesteśmy sumą własnych doświadczeń, będąc jednocześnie spokojni jak ciepłe objęcia, które w nas zostały po kolejnych przytuleniach, wściekli jak ogień, który chciał nas strawić, radośni jak każdy moment uniesienia. Smutni jak pustka, która pojawia się kiedy nie potrafimy jej niczym wypełnić. 

Chyba, że nasz mózg przestaje działać. Wtedy może się zdarzyć, że pustka okazuje się czarną dziurą, która z delikatną linią, jak wstęga, wchłania wszystko co było i co jest. I nic nie może jej zatrzymać. 

"Dlaczego mama jest w szpitalu?" Pytało małe przerażone, myśląc, że w szpitalu jest miejsce dla połamanych, kaszlących czy tych do operacji. "Bo mama jest chora. Bardzo chora na zbyt duży smutek".

Małe, kochane- boję się każdego dnia. Boję się spotkania. Boję się, że ta czarna, smutna dziura dalej szaleje i wciągnie Cię jak wszystko co dobre.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami