6. Za murami

 Miliony mikrosnów przeplatały się ze sobą przez całą długą noc przez moją głowę tworząc skomplikowaną wstęgę bezsenności. Nie umiem określić czy w ogóle spałam, bo ta noc przypominała bardziej senną czkawkę. 

Oblubienica chrystusowa po krótkiej przerwie znów jest z nami. Wygląda nieszczęśliwie, bez biblii w rękach. Chodzi niczym wielki pluszowy miś częstując cukierkami. Podejrzewam, że jej nieszczęście może wynikać z silnej frustracji, podobno czeka aż połączenie telefoniczne z jezusem będzie dostępne. 

Dni wloką się niemiłosiernie pozbawione rozrywek i zajęć, łóżka skrzypią bardziej niż powinny, nawet kołdry zdają się być głośne. Jedyne dramaty dotyczą zaginionych zapalniczek, podejrzliwości pacjentek co do podawanych, stale tych samych, leków i wizji pływających ssaków w kabinie prysznicowej. 

Szukając silniejszych bodźców czasami mam ochotę rozebrać się wieczorem do naga i stanąć w oknie łazienkowym czekając, jak na Godota, aż komuś sprawi to uciechę, a samej poczuć delikatne łaskotanie w dole brzucha. Wyobrażam sobie, że przeciągam się leniwie, a przypadkowi przechodnie i pacjenci innych oddziałów mogą patrzeć na łagodne linie mojego ciała, pozbawione wyraźnych wypukłości. Nie robię tego by nie narazić się na rozczarowanie, bo po pierwsze inne pacjentki korzystające z prysznicowej części łazienki mogłyby się poczuć niezręcznie, a po drugie- okno wychodzi na nudną część terenu gdzie nikt nie zauważyłby wariatki prężącej się za szybą. 

Jestem na tyle znudzona, że zastanawiam się czy nie zacząć przypinać sobie do twarzy radosnego uśmiechu, przekonując tym samym lekarza, że leki działają doskonale i mogę wyjść do domu. Zakładam, że jednak kosztowałoby mnie to tyle wysiłku, że dość szybko wróciłabym z powrotem.

Jestem na tyle znudzona, że chwilami nie chce mi się żyć jeszcze bardziej niż zanim tu trafiłam, ale nie mam tu ani swojego słoiczka ratunkowego, ani nic na tyle ostrego by rozerwać sobie tętnice. Nie mam nawet sznurówek w butach, choć i tak nigdy nie brałam pod uwagę użycia sznura.

Jestem na tyle znudzona, że fantazjuje o ucieczce w trakcie spaceru, ale byłoby to żałosne i głupie. Bo uciekłabym bez mnóstwa ważnych dla mnie rzeczy, takich jak bidon, słuchawki, czekolada czy ulubiony sweter, ale przede wszystkim dlatego, że łatwiej byłoby wypisać się na własne żądanie. Nikt mnie tutaj nie trzyma na siłę.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

2. za murami