pozwól mi uciec

 Chcę pójść na spacer. Do lasu, tam gdzie nie ma ludzkich śladów. Tam gdzie skrzypi pod nogami śnieg, jest cisza. Gdzie w nie wydeptanym białym puchu można zobaczyć tylko ślady saren, dzików, ptaków i może kogoś jeszcze. Gdzie słychać szmery wiatru w gałęziach, dudnienie starych pni, kapiący z drzew topiący się śnieg. Tam gdzie głosy ptaków mieszają się i tworzą głośną, niepokojącą symfonię.  

Stanąć bosą stopą na szorstkim od mrozu mchu i czuć jak otacza cię ta dzika doskonałość. Nie czuć już zimna, strachu, przywiązania. Dostawić drugą nogę, prosto w dziewiczy śnieg i nie przejmować się, że od spodu kaleczy cię wygryzione przez wiewiórki szyszka. Trwać w tym tyle czasu, aż korzenie przyjmą Cię jak swojego i oplotą zapraszając do wspólnego, powolnego tańca trwającego dziesiątki lat. Czuć jak zapadasz się głębiej dotykając ciepłej gleby ukrytej pod kołderką ściółki. Jak twoje stopy łaskocze delikatnie grzybnia plotąc wokół nich misterne hafty znane tylko grzybom od setek tysięcy lat. Wznieść ręce ku górze, bezgłośnie wołając "zabierzcie mnie" i obserwować jak ramiona, ręce i palce pokrywają się korą, zapraszając okoliczne ptactwo do spoczynku.

I wzrastać, wzrastać już nie jako człowiek tylko istota czysta i doskonała.

Komentarze

  1. Driada. Wiedziałom, że driada. Przykro mi jednak, że tak się czujesz. Chodźmy na spacer kiedyś do lasu, co?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami