4. Za murami

 Mała pani, chyba nazwę ją lady Bi, próbuje podbierać innym leki. Ale nie tylko, bo chętnie ukradnie Ci ciastko i zaczaili się na chleb z obcego talerza. Mam przypuszczenia, że defekuje w nie przeznaczonych do tego miejscach, ale nie mam pewności, więc odwieszam tę hipotezę na wieszak wielu innych. Do rozpatrzenia i przymiarki.

Jezusinka, córa trójcy znalazła oko boga na moim karku. Klęka przy wieczornej porcji farmakospecyfików.

Zmieniłam lokum. Śpię z fantomowy i pluskwami, ponoć nawet kogoś pogryzły. Jeśli są to tylko ślizgają się po mnie robiąc sobie zjeżdżalnie z ostrej wypukłości biodra, lądując na miękkiej fałdce przy pępku. 

Ten mętny, senny, przyprawiony kryzysami dzień (straciłam umiejętność czytania kalendarza), zaowocował wieczorem ekskrementami pod prysznicem. Tuż obok, pośród nadpleśniałych fug, mokrych kafli, biały jak oblicze pańskie biały ręczniczek. Równo,bez ani jednej zmarszczki, ten biały ręcznik rozłożyła Ona i twarz opierając na Biblii położyła się na kształt krzyża.

Nie wiem czy czuję. Nie czuję tak jak wcześniej. Obrastam tym kauczukowym bąblem kwetiapiny. Tu nie ma bodźców. Obijam się resztkami sił o lekko mrugającą żarówkę z wolframowym drucikiem żarzącym się ostatnimi błyskami.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami