za murami

 Budynek jest wielki i stary jak ziemia pod nim. Chyba nigdy nie widział farby, świeżego tynku, uszczelki na pordzewiałych rurach. Słysząc inny niż dotychczas adres wyobrażałam sobie nowy, dobudowany czy odświeżony, cały kompleks czy mały blok. Ale to dalej ten sam, to dalej ######. 


Wyobrażałam sobie też, że porozmawiam. Izba przyjęć wysłucha wszystkiego co mam do powiedzenia i wyjdę ze skierowaniem. Proszę w trybie pilnym, na cito potrzebny oddział. Nie tak w mojej głowie się to rozegrało, nie zabierali mi rzeczy, nie kazali wszystkiego wyciągać, pozwoliliby wyjść przed oddział się pożegnać. 

A wpadłam w przestrzeń między zębami które gryzą i żołądkiem który trawi. Bez mojego kamyka na sznurku i bez kapci. Tam gdzie wędrują duchy. Przemierzając kilometry korytarzy skrzypią podłogą. Skrzypią im spojrzenia. Skrzypią wykrzywione palce i głos ohydnym skrzekiem, ledwo słyszalnie. 

Zimno mi. Schowana pod kołdrą wdycham zapach starych papierosów. Słucham ścian. Patrzę na kogoś kto kiwa się obok. Ma kitkę związaną na czubku głowy, ciasno i precyzyjnie, kiwa się na boki razem z ciałem. Potem usłyszę, że był napad na bank, bez broni w ręku. Że A zmuszał. Nie wiem czy był i kim jest A, ale już wiem, że chciałabym się tą rozbójczynią zaopiekować i dać przed snem buzi w czółko. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

7. za murami

6. Za murami

2. za murami